Tempo trzyma mnie przy życiu

Wbrew pozorom Janusz Gładysz nie jest typem „frontmana”. Pomysłodawca Volkswagen Castrol Cup nie ma na to czasu, bowiem jako urodzonego perfekcjonistę do reszty pochłania go doglądanie i pilnowanie tego, czego się podjął. Dlatego przerwa między sezonami to najlepszy czas na rozmowę z człowiekiem, któremu zawdzięczamy ożywienie w polskich wyścigach.

vw_cc_hungaroring_qual_20_09_2013_090.JPG

Gdybym poprosił pana o ocenę sezonu Volkswagen Castrol Cup 2013 to, co uznałby pan za największy sukces, a z czego nie do końca jest pan zadowolony?

Janusz Gładysz: Myślę, że sukcesem było całe przedsięwzięcie i jego organizacja. Powiedzmy sobie szczerze, w Polsce, przy obecnym stanie motorsportu i gospodarki, jest to spory sukces. Jest to też sukces wizerunkowy, także dla Polski, bo ten cykl obserwowano nie tylko u nas w kraju. Nie mam więc niedosytu związanego z pucharem. Jestem za to dumny z tego, że ani razu nie usłyszałem zarzutów typu „a ten to ma lepsze auto”. Mając czyste i sportowe podejście i wsparcie fabryki możemy stworzyć warunki sprzyjające uczciwej rywalizacji bez, częstych w pucharach, podejrzeń o przeróbki i inne nieetyczne działania. Tego w naszym pucharze nie ma.

Wiemy, że był pan bardzo przejęty drugą edycją VWCC. Kiedy tak naprawdę trema opadła i pomyślał pan sobie: „No Janusz, udało się, dałeś radę”?

Obaw i nerwów było mnóstwo. Sporo tremy opadło po pierwszej rundzie, przed którą, nie ukrywam, mieliśmy dużo stresu związanego z pogodą. Zima odpuściła niespełna tydzień przed inauguracją w Poznaniu. Po Slovakia Ringu byłem już pewien, że wszystko będzie w porządku.

Wiemy, że w tegorocznej edycji pucharu będzie trochę zmian. Proszę nam o nich opowiedzieć?

Zrezygnowaliśmy z zawodów na Red Bull Ringu, na rzecz dwóch rund, które będą bardziej przystępne dla kibiców, bo odbędą się na torach bliżej granic naszego kraju, czyli na niemieckim Lausitsringu i w czeskim Moście. Inaczej będzie ustalana kolejność startu do drugiego wyścigu. Zamiast odwracania kolejności pierwszej ósemki kierowców z pierwszego wyścigu, o pozycji startowej decydować będzie drugi najlepszy czas w kwalifikacjach. Poza tym tegoroczny Volkswagen Castrol Cup ma status mistrzostw Polski, więc zwycięzca cyklu będzie uhonorowany tytułem mistrza naszego kraju. Rozwijamy też program wymiany zawodników między seriami wyścigowymi Volkswagena na całym świecie. Po sezonie 2013 Janek Kisiel pojechał na wyścig do Meksyku. W tym roku najprawdopodobniej czwórka kierowców poleci do Indii, by tam, na torze znanym z F1, wystartować w pucharze Volkswagena Polo.

Gladysz Janusz 2

W sezonie 2013 wyraźnym faworytem był Mateusz Lisowski. Nie obawia się pan, że sezon 2014 też będzie zdominowany przez jednego zawodnika, zwłaszcza przy zmienionej formule drugiego wyścigu?

Pewne obawy można mieć zawsze, ale wierzę, że będziemy mieli bardzo zaciętą i wyrównaną rywalizację, a na wyłonienie triumfatora poczekamy do ostatniej rundy. Na pewno kolejność startowa na podstawie wyników czasówki jest bardziej sprawiedliwa.

Pucharowy Golf, który startował w 24-godzinnym maratonie w Dubaju miał moc podniesioną do 310 KM i bez problemu dojechał do mety zawodów. Nie myśleliście aby zastosować taki zabieg w VWCC?

Nasze samochody mają właśnie taką moc, którą ogranicza system Push – to – Pass. Nie obawiamy się o trwałość i wytrzymałość 310-konnych silników, które mogłyby z taką mocą przejechać niejeden sezon. Chodzi nam jednak o to, by zawodnicy uczyli się wyścigowej taktyki i torowego sprytu, a właśnie do tego zmusza ich system Push – to – Pass.

O jakie doświadczenia jest pan bogatszy po minionym sezonie Volkswagen Castrol Cup?

Przede wszystkim zebraliśmy doświadczenia związane związane z innowacyjną formułą cyklu, w której za logistykę, przygotowanie i serwis samochodów odpowiada organizator. Na podstawie wyciągniętych wniosków chcemy wprowadzić kilka zmian, które pozwolą nam usprawnić nasze działania. Utwierdziliśmy się też w przekonaniu, że potrafimy zorganizować i sprawnie przeprowadzić cykl na wysokim, europejskim poziomie. To dowód naszego profesjonalizmu i wiedzy. Dzięki temu wiemy, że możemy się podjąć nawet bardziej ambitnych wyzwań o jeszcze większym zasięgu.

vw_cc_poznan3_race1_5_10_2013_089.jpg

Takich jak?

Nie chciałbym poruszać póki co tego tematu, bowiem jest on jeszcze w fazie rozmów i koncepcji. Mogę jednak zdradzić, że pracujemy nad bardzo dużym projektem, którego z pewnością nie będzie mogli się powstydzić.

Żyje pan wyścigami w zasadzie cały czas. Zastanawiał się pan czasem czy uda się panu zwolnić obroty na emeryturze?

Pewnie, że się zastanawiałem, ale wiem też, że kocham to, co robię i sprawdzam się w tym. Dlatego całą swoją energię i pasję poświęcam dla sukcesu projektów, które realizuję. Robię to na tyle, na ile pozwalają mi polskie warunki i możliwości własne oraz moich partnerów. Owszem, czasem myślę o tym, czy tempo mojego życia nie jest już za wysokie, jak na mój wiek. Z drugiej strony – może właśnie to tempo trzyma mnie przy życiu i zdrowiu. Na szczęście mam komu przekazać pałeczkę i dowodzenie. Moi synowie – Marcin i Adam bardzo mocno angażują się w nasze przedsięwzięcia. To dla mnie nie tylko nieoceniona pomoc, ale także siła motywująca do działania. Trzecie pokolenie też rośnie w oparach benzyny, bowiem moje wnuki już zasuwają w gokartach.