Volkswagen Golf Cup na początku sezonu 2013 stworzył brakujący etap kariery, przed wypłynięciem na szerokie wody, dla polskich zawodników. Wspólna inicjatywa dealera z Tarnowa oraz Volkswagen Group Polska przez trzy lata rozrosła się do ogromnych rozmiarów i przyciągnęła kierowców z najdalszych zakątków świata. Teoretycznie na początku października dopełni się żywot pucharu, jednak Janusz Gładysz, człowiek, który całe życie poświęcił pracy na rzecz marki Volkswagen i jest pomysłodawcą pucharu Golfa, nie byłby sobą, gdyby nie planował już kolejnego sportowego projektu.
Volkswagen Golf Cup 2016–2017 w pigułce:
Sześć weekendów wyścigowych – w tym trzy w Polsce.
Miasteczko VW z boksami dla samochodów i luksusowym cateringiem.
Samochody w rękach zespołów.
Więcej jazdy.
Niższe koszty startów.
Bardziej kompaktowy format weekendu.
Wsparcie techniczne ze strony Volkswagen Racing Polska.
Skąd pomysł na stworzenie międzynarodowego pucharu wyścigowego?
Janusz Gładysz: Ciężko wskazać jeden moment lub czynnik motywujący nas do rozpoczęcia prac nad pucharem. Cała moja rodzina od zawsze miała tak zwanego bakcyla do sportów motorowych i z każdym kolejnym etapem próbowaliśmy czegoś nowego. Wyścigi stały się integralnym elementem naszej działalności dealerskiej w firmie Gładysz i Synowie. Początkowo startowaliśmy w różnych seriach i oglądając działalność Niemców zdecydowaliśmy się przenieść to na polski grunt – najpierw przy organizacji pucharu Golfa TDI w latach 2005-2006, a później, po wsparciu się dodatkowymi doświadczeniami ze startów mojego młodszego syna Adama w pucharze Scirocco, pojawił się pomysł organizacji Volkswagen Golf Cup. Inicjatywa wyszła ze strony ówczesnych dyrektorów motorsportu i marketingu marki Volkswagen, w związku ze zmianami importerskimi na polskim rynku. Zaproponowano mi organizację sportowego pucharu, którego zadaniem, oprócz elementów sportowych i wspierania młodych talentów, byłoby budowanie wizerunku marki u młodego pokolenia. Prace ruszyły od 2012 roku pełną parą, aby zdążyć na start sezonu 2013.
Na początku października zakończy się trzeci sezon pucharu Golfa. Jest pan zadowolony z jego przebiegu?
Jak najbardziej. Organizacja tak wielkiego międzynarodowego przedsięwzięcia nie była łatwym zadaniem, jednak wydaje mi się, że podołaliśmy i pokazaliśmy, że w Polsce może powstać inicjatywa wyścigowa, która będzie dorównywała konkurencji z krajów o znacznie większych tradycjach w tym sporcie. Zainteresowanie pucharem wzrastało z każdym kolejnym rokiem, co potwierdza nasze zaangażowanie oraz poziom Volkswagen Golf Cup. Nasze samochody ścigały się na zachodnich torach, które spełniały standardy nawet takich serii jak Formuła 1, czy Mistrzostwa Świata Samochodów Turystycznych, dzięki czemu zawodnicy otrzymywali lepszy produkt, a kibice oglądali jeszcze ciekawsze wyścigi. Także my jako pierwsi w Polsce wprowadziliśmy relacje na żywo w Internecie, więc w wielu dziedzinach byliśmy pionierami.
Czy mógłby pan porównać puchar Golfa do Scirocco R-Cup? Czy Polska seria przewyższyła w czymś niemiecką?
Puchar Scirocco był co prawda dla nas wzorcem, jednak wielokrotnie spotykaliśmy się z opiniami, także ze strony zawodników, którzy startowali w niemieckich rozgrywkach, że zrobiliśmy to z większym sercem. Kierowcy mówili, że było czuć od nas większy entuzjazm, polską gościnność oraz lepszy systemem punktowania i wynagradzania zawodników. Staraliśmy się uhonorować wszystkich tak, aby każdy po roku startów miał życiową pamiątkę, a najlepsi byli wynagradzani wysokimi nagrodami finansowymi, które wsparły ich w dalszej karierze sportowej. Uważam, że tutaj należy się wielki ukłon w stronę zarządu Volkswagen Group Polska, który wspierając młode talenty, jest właśnie fundatorem tych nagród zarówno rzeczowych, jak i pieniężnych, które wspomagają wyżej wspomniany cel.
Jak centrala Volkswagen Motorsport odnosi się do waszej inicjatywy?
Opinia Volkswagen Motorsport była dla mnie jednym z najbardziej wzruszających i miłych momentów związanych z organizacją pucharu. Jost Capito, szef działu sportu niemieckiej marki, podczas naszego zeszłorocznego spotkania przy okazji finałowej rundy Scirocco R-Cup na Hockenheimringu, stwierdził, że organizacja naszego pucharu stoi na najwyższym światowym poziomie i nie odbiega od poziomu rozgrywek, nad którymi czuwa centrala marki. Jestem bardzo dumny z tego i zadowolony, że pomysł, który przed laty zrodził się podczas spotkania ze Stefanem Moserem, ówczesnym dyrektorem marketingu VW Motorsport oraz szefem działu motorsportu Krisem Nissenem, przy wsparciu marki z Niemiec, a także Volkswagen Group Polska, rozrósł się do takich rozmiarów i przynosi korzyści wizerunkowe marce VW w Polsce.
Jakie są to korzyści dla wizerunku marki Volkswagen w Polsce?
Jedną z idei organizacji pucharu, oprócz walorów czysto sportowych, był także fakt, że ja cały czas jestem dealerem Volkswagena i dążę do tego, aby nasze działania i praca przynosiły korzystne efekty dla wizerunku marki na terenie całej Polski i wszystkich stacji dealerskich. Przez te wszystkie lata zauważyłem, że samochody mojej marki są kupowane przede wszystkim przez osoby starsze lub w średnim wieku. Volkswagen przez lata wypracował sobie opinię niezwykle solidnej marki, jednak moim zdaniem trzeba jeszcze pokazać, że może ona spełnić potrzeby i zainteresowania młodszego pokolenia. Sport wiąże się z emocjami, temperamentem i atrakcyjnością. To przenika do umysłów i w taki właśnie sposób można młode osoby przyciągać do marki.
Czy myśli pan, że puchar jest dobrym sposobem na zachęcanie nowych klientów do zakupu Volkswagenów?
Moim zdaniem puchar jest idealnym sposobem realizacji tego celu. Rywalizacja sportowa pokazuje, że nasze samochody, które w większości składają się z seryjnych części, radzą sobie nawet z najtrudniejszymi warunkami. To zaszczepia świadomość tego, że Volkswageny są solidne i można na nich polegać. Prawdą jest jednak, że w Polsce ten potencjał chyba nie jest do końca wykorzystywany. Myślę, że składa się na to kilka czynników jak choćby fakt, że mamy tylko jeden tor i przez to ciężko jest pokazać polskiemu kibicowi nasze zawody, które w większości odbywają się za granicą. Uważam jednak, że ten sposób jest dobry i choć może nie przełoży to się na natychmiastowe korzyści, to jednak zaszczepi to świadomość marki wśród młodych i da efekty za kilka lat.
Dlaczego puchar spotkał się z tak dużym zainteresowaniem? Co w nim jest takiego wyjątkowego?
Podczas organizacji Volkswagen Golf Cup wprowadziliśmy innowacyjne podejście, w myśl którego to wszystkie samochody należą do organizatora, który czuwa nad odpowiednim przygotowaniem maszyn. W każdej dyscyplinie sportu motorowego zawsze ci, którzy przegrywają, próbują sugerować, że przeciwnicy mają mocniejsze, czasem nawet nieregulaminowe auta, a u nas ten problem został wyeliminowany. Każdy Golf przygotowany przez Volkswagen Racing Polska jest identyczny, przez co jeszcze bardziej liczą się umiejętności kierowców, którzy sami muszą postarać się o pokonanie rywali, gdyż ich maszyna nie ma przewagi nad innymi. To także było jednym z czynników, który miał wpływ na popularność pucharu. Niewątpliwym atutem były również spore nagrody finansowe, które pomagały zawodnikom w podjęciu kolejnych kroków w swojej karierze, a także klimat organizacyjny, który Volkswagen tworzy dla kierowców, sponsorów i partnerów pucharu.
Wspomina pan o zaciętej rywalizacji. Czy przez te trzy lata w pucharze pojawili się zawodnicy, których powinno się wyróżnić?
Moją rolą jest traktowanie wszystkich kierowców tak samo, więc niezręcznym byłoby, gdybym sygnalizował, że któryś z nich jest lepszy a któryś gorszy. Dla mnie wszyscy zawodnicy, którzy startowali w pucharze Golfa są wspaniałymi kierowcami. Zarówno panowie, jak i panie, które pojawiają się u nas co roku. Walka jest naprawdę bardzo wyrównana, często kilkunastu kierowców mieści się w jednej sekundzie podczas kwalifikacji, więc stawka jest bardziej wyrówna niż w Formule 1!
Przez pierwsze dwa lata byliście znani jako Volkswagen Castrol Cup, jednak obecnie jest to Volkswagen Golf Cup. Dlaczego zmieniliście nazwę?
Przed pierwszym sezonem prowadziliśmy rozmowy z wieloma potencjalnymi partnerami i ostatecznie wybór padł na firmę Castrol. Liczyliśmy, że ta strategiczna współpraca potrwa przez całe trzy lata, jednak z nie do końca wiadomych przyczyn Castrol wycofał się po drugim sezonie. Nie da się ukryć, że miało to na nas spory wpływ, gdyż zmniejszony budżet pociągnął za sobą duże reperkusje i trudności organizacyjne. Dopełniając odpowiedź i żeby zakończyć ten temat, mogę powiedzieć, że decyzja ta boleśnie dotknęła nas jako organizatorów, ale również i zawodników. Musieliśmy ograniczyć liczbę rund, wsparcie dla kierowców, szczególnie polskich oraz ograniczyć działania marketingowe. Żałujemy, że Castrol, który jest tak głęboko zakorzeniony w sportach motorowych, odstępując od swoich deklaracji o trzyletniej współpracy, złamał zasady, które od lat deklaruje w tej dziedzinie.
Czy doświadczenia zebrane podczas organizacji pucharu przekładają się na działalność dealerską?
Oczywiście, że tak. Dla nas sport motorowy jest bardzo ważnym elementem promocji i marketingu, dlatego też, chcąc sprzedawać nasze samochody, nie tylko reklamujemy się w tradycyjny sposób, ale aktywnie korzystamy z wyścigów, aby pokazać, że Volkswageny są niezawodne i dają sobie radę w trudnych warunkach. Ponadto w skład naszej ekipy wyścigowej wchodzą mechanicy oraz inżynierowie, którzy na co dzień pracują w firmach dealerskich. Dzięki pracy w przy samochodach wyścigowych i najnowocześniejszych technologiach mogą oni podnosić swoje kwalifikacje, co ma bezpośredni wpływ na podniesienie jakości usług.
Jaki wpływ puchar wywarł na polskie sporty motorowe?
Moim zdaniem umiarkowany. Podczas organizacji pucharu Golfa TDI w latach 2005-2006 miałem nadzieję, że będzie to pewnego rodzaju motorem napędowym do zmian w naszym kraju, zwłaszcza że nasza lokalna inicjatywa padała na podatny grunt po światowych sukcesach Roberta Kubicy. Czas pokazał jednak, że przez ostatnie dziesięć lat niewiele się zmieniło. Nie wiem, dlaczego tak jest, jednak u nas cały czas na sporty motorowe nie patrzy się tak jak na inne dyscypliny sportu. Szkoda, zwłaszcza że samochodów jest coraz więcej, młodzi ludzie mają znacznie większe możliwości zakupu auta i przydałoby się wykształcenie kultury samochodowej w naszym kraju oraz danie możliwości realizacji swojej pasji w bezpiecznych warunkach, a nie na drogach publicznych. Liczyliśmy, że inne marki otrzymają dzięki temu pozytywny bodziec i również zaangażują się w sport motorowy rozwijając polski rynek. Na pewno nasza działalność przyniosła pewne zmiany, jednak jest to umiarkowany efekt, gdyż nie tylko nasza, ale i inne inicjatywy motorsportowe, nie pociągnęły za sobą budowy torów, czy większego zainteresowania mediów.
Czy sezon 2015 będzie ostatnim dla Volkswagen Golf Cup?
Wiele osób zadaje mi to pytanie, zarówno zawodnicy, jak i zespoły oraz organizacje sportowe. Wszyscy są zainteresowani dalszymi losami pucharu, jednak jak na razie nie mogę udzielić ostatecznej odpowiedzi. Pracujemy nad różnymi rozwiązaniami i istnieje szansa na kontynuowanie rywalizacji. Mamy pewną koncepcję, która w założeniu przewidziana jest na dwa lata. W jej skład wchodzi większe skoncentrowanie się na rynku polskim, gdzie pomimo zaledwie jednego toru organizowalibyśmy na nim co najmniej trzy wyścigi. Pomysł zakłada również znaczącą zmianę formatu poprzez zwiększenie ilości jazdy dla zawodników w każdym weekendzie wyścigowym. Co daje większość radość i satysfakcję z jazdy. Samochody zostałyby znacząco zmodyfikowane na potrzeby rywalizacji, a co najważniejsze, trafiłyby w ręce kierowców lub zespołów, którzy sami zajmowaliby się ich obsługą.
Dlaczego zawodnicy mieliby skusić się na taką opcję? Czy nie lepiej byłoby zachować obecny format, w którym nie trzeba martwić się o przygotowanie samochodu?
Doświadczenia zebrane podczas ostatnich trzech lat pozwalają nam na udzielenie znaczącego wsparcia technicznego dla każdej z ekip, a także gwarantują pełną kontrolę nad przestrzeganiem zasady równości technicznej samochodów. Ten system byłby jeszcze tańszy, co stworzyłoby możliwość startów dla kierowców dysponujących niewielkimi budżetami. To ułatwia również treningi w dowolnych terminach, niezależnych od organizatora, a także prezentowania samochodu na różnego rodzaju eventach motoryzacyjnych co ułatwi współpracę i pozyskiwanie sponsorów.
W jakim stopniu Volkswagen byłby zaangażowany w organizację pucharu po przejęciu wyścigowych Golfów?
Nie chcemy tylko pozbyć się aut, gdyż nadal planujemy wspierać rozwój sportu motorowego oraz kierowców w naszym kraju. Nadal bylibyśmy odpowiedzialni za wyścigowe weekendy, a w szczególności sprawy organizacyjno-regulaminowe oraz oczywiście za kontrolę techniczną, doradztwo w obsłudze Golfów, a także dostawę części zamiennych – to jest opon, paliwa itp. Na zawodników czekałoby również miasteczko Volkswagena, czyli boksy i strefa gościnna, no i oczywiście mamy nadzieję, że nadal ciekawe i wysokie nagrody dla kierowców.
Czy mógłby pan zdradzić więcej na temat formatu nowej odsłony pucharu?
Tak jak wspominałem, chcemy zmniejszyć koszty zawodnika w sezonie poprzez skondensowanie weekendu wyścigowego na konkretnie dwa dni. Sesja treningowa zostałaby rozegrana w piątek, natomiast kolejny dzień stałby pod znakiem kwalifikacji oraz wyścigu. Wszystko po to, aby zredukować koszty logistyczne oraz ułatwić starty zawodnikom, którzy w trakcie tygodnia realizują inne obowiązki zawodowe. Warto przy tym zaznaczyć, że krótszy weekend nie oznaczałby mniejszej ilości jazdy.
Czy wiadomo już, na jakich torach będzie rywalizować nowy puchar?
Powyższe plany są jak na razie jeszcze w fazie koncepcji. Jeśli będziemy je realizowali to chcielibyśmy, aby znalazło się w nim sześć rund. Trzy z nich miałyby zostać rozegrane w Polsce, natomiast pozostałe za granicą. Myślimy tutaj o niemieckim Lausitzringu, który jest nowoczesnym i bliskim polskiej granicy obiektem goszczącym DTM. Najpewniej odwiedzimy także czeskie Brno, natomiast na trzecią zagraniczną lokalizację rozważamy Hungaroring na Węgrzech, może Red Bull Ring w Austrii lub jakiś inny tor znany z organizacji wyścigów Formuły 1.